Recenzja została nagrodzona w 8. edycji Świdnickich Recenzji Muzycznych – konkursu, które daje lokalnym fanom muzyki wpływ na repertuar koncertowy Świdnickiego Ośrodka Kultury. Pełne zestawienie najlepszych płyt i nadchodzące koncerty na stronie: https://sok.com.pl/recenzje/

autor: Oliwier Krawczyk

Małpa – Bóg nie gra w kości

Małpa, a właściwie Łukasz Małkiewicz, to znany wielu osobom raper z Torunia. Ma długi staż na polskiej scenie muzycznej. Już w 2009 roku wydał swój pierwszy solowy album pt. „Kilka numerów o czymś”. Po trzyletniej przerwie wydał w 2022 roku swoją czwartą studyjną płytę – „Bóg nie gra w kości”.

Dawno nie słyszałem tak dobrego, surowego i rasowego hip-hopu. Zdecydowanie ten projekt można nazwać doświadczeniem, które potrafi zmienić światopogląd. Rzadko to przyznaję, ale ten album wywołał u mnie głębokie emocje. Małpa otwiera się przed nami, obnażając niemalże całą swoją naturę. Ten longplay jest jak psychoanaliza, w której Łukasz jest zarówno pacjentem jak i terapeutą. Raper zrzuca z siebie ogromne ciężary: „Muszę zamykać oczy, żeby zobaczyć mamę / Bo jej piękna nie odda żadne ze zdjęć na ścianie / Żeby poczuć, jak pachnie, muszę zasłonić nos / Tylko kiedy jest cicho, mogę usłyszeć jej głos”, jednocześnie zapewnia nas, że „Najlepsze dopiero przed nami, musisz mi wierzyć na słowo”. Dwoistość jest bardzo istotnym motywem całej płyty – Małpa jednocześnie drwi z polskiej sceny hip-hopu, aby zaraz w “Pamiętaj kto 2” oddać jej hołd.

Całość jest także zwyczajnie przyjemna dla ucha. W przeciwieństwie do jego poprzedniej płyty, Małpa współpracuje przy tym projekcie z kilkoma producentami. Steve Nash świetnie bawi się dźwiękiem na tracku „Kundel”, The Returners potrafili nadać utworom pędu, czego przykładem jest „Próg”, a Czarny HIFI zrobić hałas tak, że „Tatuaże” niosły się po całym moim osiedlu. Ich podkłady to nie podążenie za trendami, a coś pachnącego nowością. Słychać, że chłopaki razem z Małpą po prostu świetnie bawią się brzmieniem. Choć jest ono „brudne”, to ten brud jest satysfakcjonujący jak błoto, które znajdziemy na swoich butach po ciężkiej, ale odprężającej wycieczce po lesie.

Wszystko na tej płycie jest przemyślane. Sam tytuł nawiązuje do słów Alberta Einsteina, który twierdził, że niemożliwe jest aby światem rządził przypadek. Co ciekawe, tymi słowami Einstein zaprzeczał swojej własnej teorii, którą opublikował wcześniej, stawiając podwaliny teorii kwantowej. Raper propaguje tą myśl w utworze „Nie żałuję”: „Nie wierzę, że to co dzieję się dziś / Jest dziełem przypadku / Takiej drogi jak moja nie pokonasz po omacku/”.

Wątpię, aby ten album był w stanie dokonać znaczącej zmiany na obecnej scenie rapu, na której ciężko jest przebić się przez krzyki i piski młodych twórców. Jestem jednak pewien, że jest w stanie dokonać zmiany w każdym, kto go przesłucha. Jest to bardzo odważny projekt, który w dodatku brzmi lepiej niż 90% tego co słyszymy w radiu. Jeśli jeszcze nie daliście Łukaszowi szansy, to liczę na to, że wkrótce to zrobicie, bo szczerze wierzę, że jego surowy talent i cięte teksty to żywy przykład na to, że Bóg nie gra w kości.