Po ubiegłotygodniowych wojażach w poszukiwaniu lizbońskich ciasteczkach Pasteis de Nata, wracamy do rzeczywistości.  A tutaj kochani obowiązki czekają. Miłe i słodkie obowiązki. A mianowicie, kolejny etap przygotowań do zimy. Dziś zrobimy domowy dżem truskawkowy. Zaklęcie rumianych, pełnych słońca i witaminy C owoców w słoikach nastraja optymistycznie. Jedząc zimą taki domowy dżem, przenosimy się automatycznie myślami do lata, wspominając upalne czerwcowe dni. Moje córki uwielbiają te domowe przetwory i zauważają różnicę w stosunku do tego, co jest dostępne w sklepach. A mnie napędza to do działania i zabezpieczenia rodziny z niezmąconą wiarą, że wszystko będzie dobrze. Bo mając pełną spiżarnię pysznych, domowych przetworów, jestem dziwnie spokojna i optymistycznie nastawiona do życia. Choć dżem truskawkowy przygotowywałam z myślą o zimie, nie obyło się bez natychmiastowej degustacji. W sobotę zrobiłam dżem, a w niedzielę wstałam raniutko i zamieszałam ciasto na chałkę. Gdy ja pisałam te słowa popijając kawkę, ona sobie rosła. Gdy moi domownicy wstali chałka pyszniła się swym rumianym licem na stole, pokryta grubą warstwą maślanej kruszonki. Gęsty i słodki dżem przywarł do swej nowej oblubienicy i razem już oddali się przeznaczeniu. Niedzielne śniadanie – choć pochmurne – było niebiańskie, sielskie i anielskie.

Domowy dżem:

  • 1kg umytych i pozbawionych szypułek truskawek
  • ½ kg cukru
  • sok z 1 cytryny

opcjonalnie skórka starta z cytryny, 2-3 dojrzałe kwiatostany czarnego bzu (obieram je tak, by do rondla trafiły tylko maleńkie kwiatuszki bez zielonych części)

wykonanie:

Przygotowane produkty przełożyłam do rondla. Całość smażę na małym ogniu przez około godzinę. Delikatnie zbieram pianę z wierzchu. Gdy konsystencja dżemu jest gęsta przekładam do wyparzonych słoików, zakręcam i odstawiam do góry dnem. Studzę.

W moich starych przedwojennych książkach kuchennych, proporcje owoców i cukru są 1:1. Jak dla mnie za ostro. Zmniejszyłam o połowę i jest ok. Jeśli truskawki wypuszczą dużo soku trzeba dżem dłużej smażyć do konsystencji jaka nas zadowoli. Nie mieszam dżemu w trakcie smażenia jedynie potrząsam garnkiem.

Moja mama robiła dżem a raczej konfiturę z truskawek w taki sposób, że każdy owoc, zanim trafił do smażenia, był zanurzony w spirytusie. Odurzony procentami zachowywał mimo wszystko fason i nie rozpadał się, wypuszczając jedynie swoje soki, które z cukrem tworzyły ciemno brązową lawę. Konfitura rozlewała się na kanapce, a na jej powierzchni unosiły się kuleczki truskawek.

Chałka

  • 2 jajka (w tym 1 jajko, roztrzepane, do posmarowania chałki)
  • 1 żółtko
  • 50 g masła, pokrojonego na kawałki
  • 25 g cukru
  • 1/2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 20 g świeżych drożdży, pokruszonych
  • 75 g mleka
  • 250 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki soli

Kruszonka:

  • 15 g mąki pszennej
  • 10 g cukru
  • 15 g masła, pokrojonego na kawałki

Do miski wbiłam 1 jajko, dodałam żółtko, roztopione masło, cukier, cukier waniliowy, rozkruszone drożdże i ciepłe mleko. Dodałam łyżkę mąki, wymieszałam. Pozostawiłam na chwilkę żeby drożdże ruszyły.

Dodałam mąkę i sól. Wyrobiłam na gładkie ciasto. Pozostawiłam do wyrośnięcia na ok. 30 min. W tym czasie blachę wyłożyłam papierem do pieczenia, odstawiłam.

Wyrośnięte ciasto przełożyłam na blat, podzieliłam na 3 równe wałeczki (dł. ok. 20 cm).  Przełożyłam je na przygotowaną wcześniej blachę i zaplotłam z nich warkocz. Odstawiłam do wyrośnięcia na ok. 15 min. W tym czasie piekarnik nagrzewałam do temp. 180°C.

Chałkę posmarowałam roztrzepanym jajkiem za pomocą pędzelka i posypałam kruszonką, piekłam 20—25 min (180°C) do momentu, gdy była złotobrązowa.

Podałam z masłem i domowym dżemem. I wiadomo, że wszystko będzie dobrze.