Wielu z nas na pewno pamięta jak w latach 70. i 80. ubiegłego wieku z wypiekami na twarzy poznawaliśmy coraz to nowe przygody polskiego Indiany Jonesa. Tomasz NN, znany bardziej jako „Pan Samochodzik” – bo o nim mowa – był historykiem sztuki, pracownikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki, gdzie jako osoba do „specjalnych poruczeń” rozwiązywał rozmaite kryminalne sprawy związane najczęściej z kradzieżą, przemytem czy fałszerstwem dzieł sztuki. Był zatem detektywem, ale nade wszystko historykiem, archeologiem, żeglarzem, ekologiem, a nawet znawcą poezji ludowej.
W jednej z książek (a później również w serialu realizowanym na jej podstawie) ten „detektyw – amator”, właściciel prawdziwie niezwykłego samochodu, wraz ze swoimi młodymi pomocnikami (harcerzami) wyruszył na kolejną wyprawę w poszukiwaniu owianego licznymi tajemnicami Skarbu Templariuszy – skarbu, który w niewyjaśnionych okolicznościach trafił do Polski i ukryty został ponoć w jednym ze starych zamków na Suwalszczyźnie.
Myślę, że nie był dziełem przypadku wybór właśnie templariuszy – na depozytariuszy owego niewyobrażalnego bogactwa, wszak do dziś otaczające Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona legendy i zagadki – wciąż rozpalają wyobraźnię nie tylko uczonych i historyków, ale także żądnych bogactwa wszelkiej maści awanturników oraz poszukiwaczy przygód.
Historia templariuszy rozpoczęła się w 1119 lub 1120 roku od złożonej przez dziewięciu czcigodnych mężów przysięgi, że będą żyć według reguły świętego Benedykta z Nursji (ora et labora) oraz chronić przez rzezimieszkami szlaki pobożnych chrześcijan pielgrzymujących do Ziemi Świętej. Król Baldwin II oddał im nawet swój pałac, który podobno miał stać w miejscu biblijnej Świątyni Króla Salomona – stąd zresztą wzięła się ich potoczna nazwa, wywodząca się od łacińskiego słowa templum, czyli „świątynia”. Z zapisów zachowanych w starych annałach wynika, iż Bracia Zakonni w podziemiach Świątyni Salomona zajmowali się nie tylko studiowaniem reguł monastycznych, ale także zgłębianiem wiedzy dotyczącej wytapiania i przetwarzania złota. Z łupieżczych wypraw, organizowanych pod pozorem szerzenia wiary chrześcijańskiej pochodzić miały niewyobrażalne skarby składające się na ich majątek. Według mniej lub bardziej wiarygodnych źródeł to właśnie – nie kto inny – ale templariusze są uznawani za „strażników” jednej z największych świętości chrześcijan – relikwii tzw. Świętego Graala, czyli kielicha, z którego w czasie Ostatniej Wieczerzy pił sam Jezus Chrystus. Choć hipoteza ta nigdy nie została naukowo potwierdzona, to jednak w formie „wielkiej tajemnicy” przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Efektem tego przekonanie o niewyobrażalnym bogactwie templariuszy urosło do rangi niemalże mitu, a wielu śmiałków, po dziś dzień, stara się odnaleźć ów legendarny skarb. Jak do tej pory nikomu się to jednak nie udało.
Na szczęście dla nas, po tym owianym swoistym nimbem tajemnicy zakonie – zostały też dostępne dla wszystkich, prawdziwe – tym razem – architektoniczne skarby. Jeden z nich znajduje się w Tomar – niewielkim portugalskim miasteczku, malowniczo położonym nad rzeką Nabão. To zespół klasztorny – tzw. Convento de Cristo, który przez wieki był siedzibą templariuszy, a później także Zakonu Chrystusowego.
Za czasów panowania Rzymskiego miasto Tomar nosiło zgoła inną nazwę, na ówczesnych mapach figurując jako Sellium. W XII wieku, podczas portugalskiej rekonkwisty miasto zostało odbite z rąk Maurów, a w 1159 roku osiadł w nim Wielki Mistrz Zakonu Templariuszy i na jego polecanie rozpoczęła się budowa zamku i klasztoru. Największe wrażenie robi niewątpliwie, pochodząca z XII wieku Charola, czyli pierwsza świątynia Zakonu Templariuszy, która wybudowana została na planie szesnastoboku, aby pobożni rycerze-zakonnicy mogli uczestniczyć w Mszy świętej na koniach. Klasztor w Tomarze zachwyca, nawet najbardziej wybrednych, śmiałym połączeniem, aż czterech różnych stylów architektonicznych. Można tu bowiem łatwo odnaleźć najpierw ślady romańskich murów, dalej, krzyżowe gotyckie sklepienia oraz mnóstwo rozmaitych renesansowych krużganków z obfitością manuelińskich zdobień. Klasztor Templariuszy i Zakonu Chrystusa słynie także z najwspanialszego w całej Portugalii „okna”, które odnajdziemy na wielu pocztówkach w Portugalii – okna, które zdobi zachodnią ścianę Sali Kapituł. Jest ono – zdaniem historyków sztuki – uważane za jeden z najwspanialszych przykładów stylu manuelińskiego w całej Portugalii. Mnogość przedstawionych motywów, zdobień i rzeźbień na manuelińskim „oknie” od wieków oczarowuje swoim kunsztem oraz techniką wykonania.
Myliłby się jednak ten kto myślałby, iż na tym koniec. Tomar bowiem tak turystycznie, jak i kulturowo ma nam dużo więcej do zaoferowania. Jego charakterystycznym wyróżnikiem są z pewnością azulejos – wyjątkowe kafle, z których wyłożone są fasady domów, szczególne wrażenie robi także synagoga i muzeum żydowskie, a przy głównym placu gotycki kościół św. Jana Chrzciciela z ośmiokątną dzwonnicą. Czarem ujmują turystów także urokliwe wąskie, brukowane uliczki. To właśnie przy jednej z nich znajduje się niepozorna kawiarnia o wdzięcznej nazwie Café Paraíso – co ciekawe, działająca nieprzerwanie od 20 maja 1911 roku i należąca cały czas do jednej i tej samej portugalskiej rodziny.
Dlaczego wspominam akurat to miejsce? Poza tym, że – będąc w 2017 roku w Tomar – zatrzymałam się w niej na pyszną popołudniową kawę i zimne piwo, o wiele istotniejszym wydaje się być fakt, że to właśnie tutaj – w tej kawiarence – powstawała jedna ze sztandarowych powieści o mrocznych tajemnicach średniowiecza. Co ciekawe, dokładnie w tym roku mija czterdzieści lat od jej pierwszego wydania. Już wiecie o czym myślę? Tak, to właśnie klasztor w Tomar stał się dla Umberto Eco – wybitnego włoskiego powieściopisarza, bibliofila i filozofa – bezpośrednią inspiracją do napisania najgłośniejszej powieści zatytułowanej „Imię Róży”, a także późniejszego dzieła „Wahadła Foucaulta”. Obie te powieści wciąż przyciągają swoją atmosferą, malowniczymi opisami oraz intrygą coraz to nowych czytelników, sławiąc nie tylko literacki kunszt Mistrza Eco, ale i Tomar, gdzie szukając inspiracji i natchnień, tak chętnie pisywał.