„Mamusiu! To był królewski obiad!” Tak przed laty moje córeczki podsumowały nasz obiad. Co zaserwowałam rodzince? Zrobiłam knedle ze śliwkami — takie, jakie robiła mi mama, gdy byłam dzieckiem. Śliwki w tych knedlach pochodziły wówczas z naszego sadu. Malutkie, o mocno fioletowym kolorze, złocistym i słodkim miąższu. Sama je zbierałam z drzewa, którego gałęzie dotykały ziemi, ciężkie od słodkich owoców.
Późnym latem, kiedy nasze polskie węgierki królują na straganach, to najlepszy czas na wszelkie przetwory i smakołyki z węgierkami w roli głównej. Teraz właśnie są najsłodsze.
W minioną sobotę zaserwowałam rodzinie rzeczone knedle. Komentarz po obiedzie był ten sam co przed laty. Trzeba koniecznie choć raz w sezonie zjeść to królewskie danie!
Oto przepis na knedle ze śliwkami — nasze ulubione. Niestety, owoce do knedli nie pochodzą już z sadu moich dziadków. Ale odrobina magii pozostała… No bo przecież znowu mama robi knedle ze śliwkami swoim dzieciom…
POTRZEBA
(ok. 16 sztuk)
600 g ugotowanych, suchych ziemniaków przeciśniętych przez praskę (najlepiej ugotowanych poprzedniego dnia, lub rano – tak, by miały czas odsapnąć po gotowaniu do pory obiadowej)
Ok. 300 g mąki pszennej (mąkę dosypujemy stopniowo – w zależności od tego, jak wilgotne są ziemniaki)
2 jajka
wydrylowane śliwki, najlepiej węgierki, ok. 16-18 sztuk.
Cukier – po pół łyżeczki na każdą śliwkę
Glazura:
3-4 łyżki cukru ( ja używam brązowego)
3-4 łyżki masła
garść siekanych orzechów włoskich
lub 2-3 łyżki tartej bułki(zamiast orzechów)
Przygotowanie:
Do ziemniaków dodajemy jajka, następnie stopniowo mąkę i zagniatamy ciasto. Powinno być gęste, dobrze wyrobione. Ciasto dzielimy na kawałki (ja robię wałek i kroję na plastry). Z każdego kawałka robimy placuszek. Na jego środku układamy wydrylowaną śliwkę i ½ łyżeczki cukru. Dokładnie zlepiamy brzegi i toczymy kulkę.
W dużym garnku gotujemy wodę z solą (na ok. 4 litrowy garnek daję ok. 1 łyżeczki soli). Wrzucamy knedle i gotujemy pod przykryciem — kiedy wypłyną na wierzch, zdejmujemy pokrywkę i gotujemy ok. 3 – 4 minut (w zależności od wielkości knedla).
Wyławiamy łyżką cedzakową na duży talerz.
Glazura:
Masło topimy na patelni, dodajemy cukier, mieszamy i gdy lekko się stopi, dodajemy posiekane orzechy. Chwilkę smażymy i polewamy knedle. Tworzy się taki karmelowy sos z chrupkimi orzechami. Rewelacja!!
Lub:
Masło topimy na patelni, dodajemy bułeczkę tartą, mieszamy i polewamy knedle sosem. Posypujemy cukrem. Można dodać kleks kwaśnej śmietany. Rozkrojony knedel oddaje wytworzony wewnątrz podczas gotowania sok śliwkowy, który łącząc się z masełkiem tworzy niepowtarzalny sosik. Polecam!
PS. Jak widać na zdjęciu — część knedli jest w panierce orzechowej a część w panierce z bułeczki tartej. Na górze spoczywa kleks z jogurtu greckiego.
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch