Syrop z kwiatów czarnego bzu

Kochani powolutku wracamy do gry. Tydzień temu świętowaliśmy dwa wernisaże a już wkrótce otwieramy swoje biura. Niezmiernie mnie to cieszy. Przygotowujemy się rzetelnie do spotkania z naszymi serdecznymi znajomymi-czyli ze wspaniałą, świdnicką publicznością. Każdy taki krok powoduje, że utwierdzam się w przekonaniu, iż wszystko będzie dobrze!!

Pandemia wymusiła na nas,  by większość imprez poprzekładać na jesień. Więc zapowiada nam się bardzo pracowity okres. Żeby mieć siły i móc w zdrowiu służyć swoim gościom i widzom,  cały czas buduję swoją odporność i siłę. I tak jak już teraz myślimy i organizujemy jesienny repertuar podobnie teraz szykuję repertuar przetworów. które pomogą mi walczyć z ewentualnymi infekcjami. Jako jeden z pierwszych do realizacji zgłosił się syrop z kwiatów czarnego bzu. Jego ogromne baldachy niczym ukwiecone anteny satelitarne wezwały mnie na łąkę z prośbą o zerwanie. Przyroda działa swoim pradawnym rytmem pokazując, że wszystko jest dobrze i nie ma żadnych zaburzeń. Ta wycieczka w poszukiwaniu kwiatów bzu tchnęła we mnie nowy optymizm, wprowadziła w zachwyt nad przyrodą i przepięknymi terenami tuż za bramami naszego miasta.

Sok z czarnego bzu

40 baldachów czarnego bzu

1 kg cukru

3 – 4 wyszorowane cytryny

sok z 1 cytryny

1 litr wody

Ważne!
Kwiaty zbieramy w suchy, słoneczny dzień (najlepiej takie kwiatostany, które są w początkowej, a nie w końcowej fazie kwitnięcia). Zrywajcie je delikatnie i równie delikatnie układajcie je w worku. Pamiętajcie, by nie zrywać zbyt wielu kwiatostanów z tego samego drzewa!! Po przyniesieniu ich do domu rozkładamy delikatnie kwiaty bzu na blacie, by umożliwić ewentualnym ich mieszkańcom ewakuację. Nie polecam potrząsania baldachami, pozbywamy się bowiem wtedy nie tylko robaczków, ale i pyłku kwiatowego (wstępnych oględzin kwiatów dokonajcie zanim je zerwiecie – czy np. nie są oblepione mszycami). Zostawiamy jak najmniejsze części zielonych gałązek (to one mogą nadać syropowi gorzki smak).

Kwiaty umieszczamy w dużym wyparzonym słoju, przekładamy plastrami wyciśniętej (do kwiatów oczywiście) cytryny. Przygotowujemy zalewę: zagotowujemy wodę z cukrem. Pozostawiamy do przestudzenia. Dodajemy sok z cytryny. Ciepłym syropem zalewamy kwiaty (wszystkie muszą być zakryte syropem), przykrywamy i odstawiamy na 4 – 6 dni, delikatnie mieszając zawartość naczynia mniej więcej raz dziennie. Następnie dokładnie filtrujemy syrop i przelewamy do wyparzonych butelek. Jeśli chcemy przechowywać go dosyć długo, radzę syrop spasteryzować. Po otwarciu syrop przechowujemy w lodówce. Z tak przyrządzonego soku można robić pyszną letnią lemoniadę. Wystarczy rozcieńczyć go wodą mineralną, dodać plasterek cytryny lub limonki i raczyć się jej niepowtarzalnym smakiem. Jeśli zostawicie sok na zimę będzie idealny do herbaty. Pomoże zwalczyć przeziębienie dzięki swoim właściwościom rozgrzewającym i przeciw gorączkowym.

Nalewka z kwiatów czarnego bzu

Najpierw robimy sok, który wykonujemy dokładnie wg przepisu jak wyżej, a następnie:

Po 4 – 6 dniach od nastawienia soku (trzeba pilnować, aby sok nie zaczął fermentować), sok z kwiatów bzu zlewamy do garnka przez sito wyłożone gazą, mieszamy z litrem spirytusu i dodajemy sok z limonki. Nalewkę przelewamy do litrowych butelek  i odstawiamy na 4 tygodnie, co 3 – 4 dni wstrząsając każdą z butelek. Następnie zostawiamy nalewkę na 2 tygodnie, aby się sklarowała i zlewamy ją znad osadu. Osad przesączamy przez bibułę i łączymy z nalewką. Można ją pić od razu, ale jest znacznie lepsza, jeśli postoi 4 tygodnie. A jeśli doczeka zimy, wierzcie mi, będzie genialna! Po pierwsze aromat nalewki przywoła wspomnienia upalnego lata, a po drugie, kieliszek takiej naleweczki dla zdrowotności, pomoże nam zwalczyć przeziębienie. Jest to bowiem świetny środek napotny.

PS. Wybierzcie się koniecznie za miasto w poszukiwaniu tych kwiatów. Aby mieć pełnowartościowy, zdrowy produkt, trzeba oczywiście pofatygować się pieszo w oddalone od dróg zakątki. Zapewniam jednak, że z wielu względów, naprawdę warto troszeczkę się wysilić.