Zapraszam Was na cykl felietonów o jednym z najwybitniejszych polskich futurologów i przedstawicieli rodzimej fantastyki naukowej — Stanisławie Lemie. Nie będzie to jednak odyseja kosmiczna ani traktat filozoficzno-naukowy, a podróż kulinarna. Mało kto bowiem wie, że pisarz był wielkim smakoszem i miłośnikiem kulinariów. W wielu jego książkach możemy znaleźć sugestywne opisy biesiad, potraw, czy innych kosmicznych przepisów. W „Świecie na krawędzi” wyznał Tomaszowi Fiałkowskiemu: „Żona moja twierdzi, że umiałbym pokazać na mapie wszystkie miejsca, w których zjadłem coś dobrego. Być może to prawda…”.

Lem jest pisarzem o ogromnej różnorodności. Prócz fantastyki naukowej w swoim dorobku ma również powieści realistyczne i teksty satyryczne. Podobnie rzecz ma się w jego podejściu do opisywanych potraw. W wielu jego książkach, obok opisów zwyczajnych dań znajdziemy opisy przysmaków wychodzących poza kanon tradycyjnych obiadów, jak np.: nieźle przyrządzoną poręcz, kawior ze soi, kotlety z mielonych liści czy ciekawie brzmiący zestaw: tęciwe piżanki w drżonie, drumble ustercone, a na deser miesiochy…

Lem jest więc pisarzem o ogromnej kulinarnej kreatywności i niespotykanej fantazji.

Na początek chcę Wam zaproponować coś niby przyziemnego, można by rzec zwyczajnego. Myślę jednak, że smak zadowoliłby nawet mieszkańców odległych galaktyk.

Przedstawiam Wam kosmicznie pyszny „medalion cielęcy, cały w masełku, z kaszą na sypko i sałatą”.

Najpierw zajęłam się kaszą, którą robi się tak:
Kaszę przygotowujemy w proporcji 1:1,5 — czyli na szklankę kaszy potrzeba 1,5 szklanki wody.
Kaszę gryczaną opłukałam na sitku pod zimną wodą.
W garnku zagotowałam wodę. Do gotującej się dodałam szczyptę soli i łyżeczkę masła klarowanego.
Dodałam opłukaną kaszę, zamieszałam, zagotowałam, po czym zmniejszyłam moc palnika o połowę, przykryłam i gotowałam 5 minut. Nie mieszałam już więcej. Ten proces pozostawiamy samemu sobie.
Po ugotowaniu odstawiłam kaszę na 20 minut.

Medaliony
50 dag cielęciny bez kości
mąka do oprószenia mięsa
1 łyżka smalcu,
masło,
sól,
pieprz

Mięso opłukałam, oczyściłam, pokroiłam na kotlety w poprzek włókien, delikatnie rozbiłam tłuczkiem. Grubość medalionu 1,5-2 cm.
Przed samym smażeniem posoliłam, oprószyłam pieprzem i mąką.
Rozgrzałam na patelni smalec, ułożyłam mięso i smażyłam medaliony z obu stron na rumiano. Zmniejszyłam power na mały. Na oddzielnej patelni udusiłam cebulę na maśle.
Podałam zaraz po usmażeniu, na każdym medalionie kładłam wiórki masła a na nim podduszoną, rumianą i miękką cebulkę.

Sałata z pomidorami i fetą
Liście sałaty podzieliłam na mniejsze, na wierzchu ułożyłam pokrojonego na cząstki pomidora malinowego i pokrojoną w kostkę fetę. Posoliłam, skropiłam sokiem z cytryny, polałam oliwą.

Podałam rodzinie i… odleciałam.