Mam nadzieję, że przez wakacyjne miesiące udało nam się trochę odpocząć. Wiem, że niektórzy skorzystali z możliwości i wyjeżdżali bliżej lub nieco dalej, ja również miałam możliwość poznać nieodkryte dotąd rejony naszego kraju. Niestety teraz znów każdego dnia słyszymy o rosnącej liczbie zachorowań, coraz częściej osoby „pozytywne” pojawiają się z naszym otoczeniu i nie jest to już „zaraza” znana z mediów, ale niestety z sąsiedztwa, a nawet z własnego domu.
Wracamy więc do wirtualnych podróży, bo w tej chwili niewiele więcej możemy. W kilku najbliższych wpisach chciałabym pokazać miejsca, które staram się zawsze – niezależnie od tego gdzie jestem – odwiedzić. Uważam, że na cmentarze – bo o nich mowa – warto zajrzeć nie tylko w pierwszych dniach listopada, nie tylko po, to by zapalić znicz na grobie bliskich, którzy już odeszli z tego świata. Stare, zabytkowe, niejednokrotnie zaniedbane, cmentarze to bardzo często prawdziwe muzea pod gołym niebem, pełne pięknych rzeźb i architektonicznych perełek, nieodłącznie związane z historią danego miejsca, przypominające o tych, którzy byli tu przed nami i o ich spuściźnie.

Miejscowość Cassino leży, mniej więcej, w połowie drogi pomiędzy Rzymem a Neapolem, zjazd z autostrady jest bardzo dobrze oznakowany, więc ciężko go przeoczyć. Końcówka drogi to wiele niezwykle ciasnych zakrętów i ekstremalnie stromy podjazd. Na licznych serpentynach jest tak ciasno, że nie ma możliwości wyminięcia się z jadącym góry innym pojazdem. W końcu szczęśliwie i bezpiecznie docieramy na wysokość 519 metrów n.p.m., czyli na szczyt wzgórza Monte Cassino, gdzie znajduje się wczesnośredniowieczne (inni mówią, że nawet jeszcze starożytne) opactwo benedyktyńskie. Ale dziś chciałabym zabrać Was do miejsca położonego nieco niżej niż klasztor, do miejsca, które odwiedza większość polskich turystów przebywających w tych okolicach. Już sama droga wiodąca z klasztoru na Polski Cmentarz Wojenny na wzgórzu Monte Cassino wycisza, a tych ze średniego i starszego pokolenia wprowadza w głęboką historyczną zadumę, na szczęście ta cisza nie uspokaja  kierowcy – droga bowiem jest równie niebezpieczna. co kręta, a do tego wyjątkowo wąska i porośnięta przez rozmaite krzewy. Przyroda jest tu raczej pozostawiona samej sobie, stąd wydaje się dzika i wręcz nieokiełznana.
Liczącą ponad 300 metrów aleją  – w absolutnej ciszy – dochodzimy powoli do bram Cmentarza – Pomnika. To tutaj, w maju 1944 roku, w czasie pamiętnej, krwawej bitwy żołnierzy 2 Korpusu Polskiego pod dowództwem generała Władysława Andersa – zwanej także „Bitwą o Rzym” – „Czerwone maki” – z przejmującej wojennej pieśni Feliksa Konarskiego – dosłownie „piły Polską krew”.
Tak to „miejsce – symbol”, w swoich Szkicach opisywał Melchior Wańkowicz:

Schodami wchodzimy na wielkim łukiem zatoczone plateau, kryte trawertynem (co to z niego zbudowane jest Koloseum). Wejścia pilnują w trawertynie rzeźbione przez profesora Cambelottiego dwa ogromne orły na trzymetrowych pilastrach, o potężnych szponach, o skrzydłach husarskich. Pośrodku liczącego tysiąc czterysta metrów kwadratowych plateau szesnastometrowy krzyż Virtuti Militari z wiecznie płonącym zniczem….

Do tego opisu dodać tylko można, iż na białym podniesieniu, niczym na marmurowym ołtarzu, znajdują mogiły ponad 1070 spoczywających tutaj polskich żołnierzy. Byli właściwie ze wszystkich stron Polski. To żołnierze różnych stopni, różnych wyznań i w najróżniejszym wieku. Złączeni przez los tym, co na wieki wykute zostało na jednym z cmentarnych kamieni – apelem skierowanych do potomnych: „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.
Tak oto, staliśmy się kolejnym pokoleniem, do którego skierowane zostało tamto „wołanie” i własnymi rękoma dotknęliśmy najboleśniejszych i jednocześnie najchwalebniejszych ran Polskiej historii.  Powiemy… i nie zapomnimy!
Tutaj także, na tym historycznym cmentarzu – w specjalnych grobach spoczywają, m.in. biskup polowy Józef Feliks Gawlin (pochowany 8 kwietnia 1965 roku), generał Władysław Anders (pochowany 23 maja 1970) oraz jego żona Irena Anders (pochowana 21 maja 2011 roku). Pozostałe dwa nagrobki to symboliczne mogiły należące do generała Bolesława Ducha oraz kapitana Adolfa Dziekiewicza – których historia życia, również związała z tym miejscem.
Wieczny odpoczynek – racz im dać Panie…