Ładowanie Wydarzenia
To wydarzenie minęło.

Damian Grodowski

Wiosenne pranie rozwieszone

piątek 5 maja, godz. 17:00; piwnica Centrum Organizacji pozarządowych, ul. Długa 33 Świdnica

wstęp wolny

 

EREBOGRAFIE

Jest mrocznie. Rzuca się w oczy od razu, że fotografie Damiana Grodowskiego pisane są raczej mrokiem niż światłem – to mrok nadaje im substancję i masę, światło jest w tym świecie tylko przelotnym gościem, incydentem, wydobyciem na moment z mroku tego i owego, co i tak za chwilę w mroku naturalnie się pogrąży, bo tam przynależy i tam jest na miejscu i tam jest mu dobrze.

W mroku tym tkwi dawny świat ludzki tj. ludzką ręką uczyniony. Opustoszałe wnętrza, porzucone przedmioty, staroświeckie mechanizmy. Przyrody tam nie ma, nie została zaproszona, jakby nie chciał artysta, żeby się wtrącała.

Wtrącała w osobliwą konfrontację między człowiekiem, jego wytworami i mrokiem. I Czasem.

„Bohaterami” zdjęć są rzeczy zużyte, przestarzałe, uszkodzone, niepotrzebne. Rzeczy, na które nikt już nie patrzy, bo i po co? Rzeczy skutkiem czasu wypadłe z obiegu; wypadłe z obiegu – w mrok. Więc może to Czas jednak – odważę się zgadywać – jest zdjęć głównym tematem? Czas, który przecież – jako czas sam w sobie – uchwycić się nie daje. Przypuszczać można, że to Czas tu w masce mroku występuje, występuje przebrany za mrok.

Stonowane światło sygnalizuje, że autor decyduje się zachować dyskrecję wobec przedstawianego świata. Nie wyrywa swych przedmiotów z mroku na siłę, nie narzuca ich nachalnie wzrokowi odbiorcy, choć i to mogłoby przecież dać interesujący efekt artystyczny.

Dobrze wie, że przedstawia to, co na co dzień nieoglądane – nieuchronną koleją tak zwanego życia. A kolejom tak zwanego życia grzech się sprzeciwiać. Chodzi o to jedynie, by dać odczuć, że „tam”, na marginesach, na manowcach, w starorzeczach Czasu, „coś” jest. Wciąż pozostaje. Każde ze zdjęć każe myśleć o tym, co nastąpi po nim; o tym, że wydobyty z mroku przedmiot natychmiast znów się w ciemność zapadnie, gdy tylko zgaśnie lampa fotografa. I tam, w tej ciszy, przez nikogo niewidziany, odzyska swój właściwy byt, właściwy ciężar. Pamięć patrzącego zachowa nie tyle sam przedmiot, co świadomość, że w mroku wciąż tkwi to, co już Nieaktualne.

Nieaktualne, które świetnie się obywa bez swojego ludzkiego kontekstu. Nie „tęskni” za swoimi ludzkimi twórcami, nie „pragnie” odnowienia kontaktu, nie „pożąda” bycia znowu potrzebnym. Ludzie, o ile w ogóle pojawiają się na prezentowanych fotografiach, pojawiają się niejako zdawkowo, mimochodem, w przelocie. Nie odsłaniają swych indywidualności, nie przejawiają uczuć, postaw ani działań. Przemykają jak duchy. „Człowiek” nabiera tu wagi i dramatyzmu o tyle tylko, o ile sam jest przedmiotem właśnie. O ile jest maską, manekinem, cieniem, odciskiem postaci. Na przykład cieniem manekina, który wygląda jak ofiara powieszenia. Lub też odciskiem figury Ukrzyżowanego w kamiennym krucyfiksie. Brak nawet nie człowieka, a wręcz figury człowieka. Pozostał tylko jej odcisk. Cień cienia. A to właśnie czyni tę pracę najbardziej dramatyczną z całego zbioru.

Niezwykle odświeżająca jest wystawa Grodowskiego. Zdawałoby się, że o „mroku” czy „ciemności” niby wiadomo wszystko – automatycznie przywołują skojarzenia z końcem, pustką, śmiercią, grozą, niebezpieczeństwem…

Okazuje się, że można też inaczej. Damianowi Grodowskiemu udaje się – przepraszam za żarcik – postawić pojęcie „mroku” w nowym świetle. Jego mroki są miękkie, nieagresywne, właściwie dosyć pogodne. Istnieją, bo to naturalne.  Istnieją same z siebie i dla siebie – nie po to, by komuś wygrażać czy zagrażać. Jest mrocznie – a jak niby miałoby być? To ciemność przecież jest oczywistym tłem świata, oczywistą jego otuliną. To raczej światło, spojrzenie, jest czymś niecodziennym, nieoczywistym, nadzwyczajnym. Zaburzeniem trwania.

Zaburzeniem przelotnym. Nie bójmy się więc ciemności.

 

— Adam Nawierski,
antropolog kultury

 

Ja – fotografista:

Albo przeczytałem to kiedyś, albo też może to zdanie pojawiło się jako bezwiedna myśl nomada powracającego do może nie najlepszego, ale w jakiś sposób do swojego miejsca:

„Na pewno nikt na ciebie nie czeka, ale z pewnością czeka cię pranie.”

Wystawa „Wiosenne pranie rozwieszone” jest dla mnie – końcem pewnego etapu życiowego, a co za tym również twórczego i przygotowaniem swojej drogi na nowo. Nie jestem fotografem, nie mam modelek, nie zatrudnia mnie żadna redakcja, nikt na co dzień nie zamawia u mnie niczego. Bywam natomiast tu i tam, spotykam się czasami z innymi ludźmi i wychodzę z aparatem naprzeciw sytuacjom typowym. Potem czasami tym związkom przyglądam się na nowo, żongluje nimi, piję dużo kawy i palę elektronicznie, mieszam fakty i przyprawiam twarze. Oddzielam i łączę. Grafuję i foto-sytuacjonuję.

Pranie rozwieszone.

— Damian Grodowski,
Fotografista
www.grodowski.net