Recenzja została nagrodzona w 8. edycji Świdnickich Recenzji Muzycznych – konkursu, które daje lokalnym fanom muzyki wpływ na repertuar koncertowy Świdnickiego Ośrodka Kultury. Pełne zestawienie najlepszych płyt i nadchodzące koncerty na stronie: https://sok.com.pl/recenzje/

Autor: Paweł Romanowski

Ralph Kaminski – Bal u Rafała

Ralph Kaminski niemal rytualnie odcina za sobą każdy fonograficzny rozdział, poczynając nowe projekty, nowe pomysły, nowe emocje. Po interesującym albumie „Kora”, tym razem artysta zaprasza nas do vintage’owego szaleństwa, zachowawczych oraz teatralnie przerysowanych układów choreograficznych, z wyraźnym nawiązaniem do muzycznego klimatu lat 80-tych. „Bal u Rafała” to doskonały album koncepcyjny, który – mimo gremialnej nostalgii – wprawi w dobry nastrój, nauczy tańca, a jednocześnie refleksyjnie utuli do snu. Piosenki – choć różnią się strukturą, tempem bądź treścią – pozostają w produkcyjnej spójności. Dryfujemy w rodzących się leniwie bitach, elektronika zachwyca naiwnością, a jej minimalizm dodaje tekstom charakterystycznego polotu. Krążek zadebiutował w ostatnim dniu wakacji (31 sierpnia 2022).

Bal rozpoczyna uwertura na czele z Piotrem Fronczewskim, który – w dosłownie parę sekund – odkurza we wspomnieniach „Akademię pana Kleksa” i już na samym wstępie pojawia się u słuchacza bezcenny, sentymentalny uśmiech. Utwór „Małe serce” fotograficznie opisuje szkolne doznania naszego bohatera. Ralph odważnie odsłania traumy młodości i wydaje się, że dzięki tej narracji demony odlatują niczym literowe balony tworzące napis „Bal u Rafała” z tyłu okładki albumu. Innym osobistym wątkiem jest „Krystyna”, czyli uwielbiana przez Ralpha babcia, którą fani poznali nieco wcześniej, bo w singlowym (przedpremierowym) rozdaniu, a było ono dość obfite i jasno określało ramy estetyczne nowego konceptu. Następny utwór to „Duchy” – opowieść o stracie przyjaciół artysty, którzy przedwcześnie odeszli. Ważny tekst oraz cudownie banalny bit pozwalają bezgranicznie zatracić się w tym transie a połączenie poruszającej liryki z tanecznym rytmem jest po prostu ekscytujące. „Latka” przywołują atmosferę dyskoteki sprzed czterech dekad, aczkolwiek nie brakuje tu także modernistycznych akcentów. Tekst jest swoistą wyliczanką o różnorodnych obliczach przemijania. „Planeta i ja” wraz z „Oceanem” są najbardziej melancholijne i zdrowo pauzują tęczową potańcówkę u Rafała, by goście mogli złapać oddech oraz energicznie wrócić do kolejnych pląsów. Piosenka „Ale mi smutno”, wymownie zaprezentowana przed premierą „Balu…” podczas „Top of the Top Sopot Festival 2022”, to bez wątpienia jedna z moich faworytek. Stała się nieodzownym punktem koncertowego programu do trasy promującej krążek. Dualne mini chórki są kapitalne, dodają temu utworowi, lecz i całej płycie (również i występom na żywo), jeszcze większej świeżości, a przy tym lekkości w odbiorze, zdecydowanie wyróżniają ten projekt. Jeśli ktoś chciałby nauczyć się dobrze szczekać, to w piosence „Pies” znajdzie instrukcję. Usłyszymy tu ckliwe nawiązanie do tęsknoty, potrzeby doświadczania miłości, wreszcie metaforę poszukiwanych przez większość z nas emocji. W każdym utworze można znaleźć coś dla siebie, zaś sam Ralph, w krzepki i błyskotliwy sposób, przemyca własną intymność, budując z biograficznych skrawków nieśmiertelne podrozdziały. Album w podstawowej wersji zamyka tytułowy „Bal u Rafała”, który jest absolutną wizytówką tej płyty (zdecydowanie charakteryzuje jej klimat). Limitowana wersja CD zawiera alternatywną (w stosunku do standardowej) okładkę z rysunkami Ralpha i bonusową piosenkę „Już nie ma dzikich plaż”, znaną z repertuaru Ireny Santor, a jej autorami są Krzysztof Logan Tomaszewski oraz Ryszard Szeremeta. Cover kompozycji z 1985 roku jest bardzo ciekawym dopełnieniem całości i ukłonem artysty dla fascynującej dekady lat 80-tych.

Zabawne, że wszystkie kawałki (oprócz dodatkowej aranżacji w rozszerzonym wydaniu) stworzył i wyprodukował sam Ralph, a jeszcze zabawniejszy jest fakt, iż nagrał ten album w salonie swojego mieszkania. Andrzej Izdebski odpowiada tutaj za mastering, relatywnie udzielił się on także na gitarze oraz uczestniczył w realizacji nagrań. Za szatą graficzną i zdjęciami stoi Dawid Grzelak, natomiast wspomniane rysunki Ralpha ilustrują wszystkie utwory (obie wersje CD zawierają te same ryciny wewnątrz bookletu). Współtwórców jak na lekarstwo, ponieważ (w zasadzie) tylko w nieautorskim bonusie pojawia się kilka wspierających nazwisk, zatem album (zwłaszcza w wersji podstawowej) jest iście solowy.

Kuba Wojewódzki porównał kiedyś Ralpha do Davida Bowie, który „wymykał się definicjom” właściwie do ostatniej swojej płyty wydanej za życia. Nasz bohater, pochodzący z Jasła Ralph Kaminski, dobitnie przesuwa granice muzycznej wypowiedzi, dodaje rodzimej kulturze niebanalnej estetyki, rozświetlając przy tym foniczno-wizualne horyzonty, bez konieczności przypinania normatywnych etykiet. Przepłynął „Morze”, przeżył swoją „Młodość”, dotknął geniuszu „Kory”, aby finalnie zaprosić na „Bal…” oraz inspirować swoją awangardowością tych spodziewanych, ale również tych nieoczekiwanych gości.