HAPPYSAD – CIAŁO OBCE

autor recenzji: Mariusz Kropidłowski

Zespół Happysad można kochać lub nienawidzić, ale nie można muzykom odmówić odwagi w poszukiwaniu ciekawych muzycznych rozwiązań. Płyta „Ciało obce” jest wypadkową przebojowości, z której zespół zasłynął na pierwszych płytach i muzycznych eksperymentów, którymi przesycony był poprzedni album zespołu. „Ciało obce” zaczyna  się nietypowo od cicho brzdąkającej gitary i śpiewu Kuby Kawalca nagranego przy ognisku, piosenka „-1” zostaje przerwana dosłownie w połowie zdania z pozoru jazgotliwym utworem „Dłoń” , w tym muzycznym szaleństwie jest jednak metoda, bo utwór, który przedstawia bardziej eksperymentatorskie podejście zespołu szybko całkowicie wciąga słuchacza pod koniec tego jazgotu z powrotem wraca „-1” z ostatnim przerwanym wersem. Trzeba przyznać, że tak skonstruowane otwarcie albumu, przy pomocy kolażu całkowicie odmiennych utworów jest nowatorskie, jest jakby piosenka w piosence, i szczerze najlepiej prezentuje to co „Ciało obce” zawiera. Z jednej strony jazgot i hałaśliwe eksperymenty, które jednak są bardzo udane, a z drugiej prostotę i melodyjność. Z tych pierwszych warto wyróżnić „Dług” oraz utwór tytułowy, w których zespół z pozoru brzmi jakby testował możliwości wokalno-instrumentalne. Ze strony przebojowej mamy przypominające „|Kostuchę” z albumu „Mów mi dobrze”, „Nie umiem kłamać” z przewrotnym wersem w refrenie: „Musiałbym skłamać, ale ja nie umiem kłamać, nienawidzę ich”, czy ultraprzedbojowe „Czwarty dzień” poruszające w tekście  zastanawianie się, czym jest miłość. Przebojowością i chwytliwością cechuje też „XXM” z chyba najlepszym refrenem, który można sobie wybrać na koncert – jeden z refrenów z gatunku cała sala śpiewa z nami.

Na płycie są też trzy muzyczne perełki stanowiące udane dzieci eksperymentów oraz przebojowości – „Medelin”,  w którym zapętlone i wyszeptane  zwrotki  zostają przełamane chwytliwym refrenem, a motyw z klawiszami przypominającymi syreny karetek pogotowia dopełnia nastroju utworu. Wieńczące album „Heroina” i „Nadzy na mróz” są wisienką na tym muzycznym torcie. Pierwszy z nich wręcz ocieka hipnotycznym mrocznym nastrojem, z kolei drugi stanowi bardziej chwytliwą i optymistyczną odpowiedź lub dopełnienie „Heroiny”, zaś obydwie są wręcz przepełnione emocjami.

Na koniec warto wspomnieć o wokalu, który na płycie jest genialny. Kuba Kawalec w jednej piosence potrafi z monotonnego szeptu przejść w chwytliwy pełen energii śpiew (Medelin, XXM). W każdej piosence słychać, że doskonale potrafi wczuć się w klimat, który zespół chce osiągnąć daną piosenką („Heroina”, „Nadzy na mróz”).

Album „Ciało obce” powinien zadowolić zarówno tych, którzy Happysad zarzucali zbytnią prostotę  oraz tych, którzy zarzucali mu zbytnie eksperymentowanie.