W ramach odmrażania działalności  kulturalnej, Świdnicki Ośrodek Kultury otworzył swoją Galerię Fotografii. Zły czar, który sparaliżował normalną działalność instytucji kultury i nie tylko, powoli  odpuszcza… Cudownie. Nieprawdaż?  Nie bójcie się i przybywajcie. W galerii jak zawsze czeka na Was moja wspaniała koleżanka Marta, która powita Was swoim promiennym uśmiechem i dobrą energią. Na miejscu też, będziecie mogli podziwiać jej baśniowe, akwarelowe prace oraz prace innych uczestników warsztatów akwarelowych, które odbyły się w Świdnickim Ośrodku Kultury. Przed galerią zaś wystawa mojej drugiej koleżanki z pracy Oli. Ola, miłośniczka podróży oraz mistrzyni fotografowania uchwyciła w swych kadrach niezwykłe miejsca  z listy Unesco. Serdecznie polecam obie wystawy.

No jest co świętować! A ja się cieszę, że moje przekonanie, iż wszystko będzie dobrze się sprawdza. By uczcić te wystawy i powolny powrót do normalności, proponuję tort. Będzie to jeden  z najbardziej spektakularnych deserów  na świecie, który można wyczarować z niewielkiej ilości składników — Tort Pavlovej. Pyszny, wyrafinowany, delikatny, chrupiący na zewnątrz, delikatny i lekki w środku niczym obłoczek.

Nazwa tortu pochodzi od nazwiska rosyjskiej  primabaleriny  Anny Pawłowej. Legenda  głosi,  że został wymyślony specjalnie dla niej, podczas jej pobytu w australijskim Perth w 1926, podczas jej tournée po Australii, Nowej Zelandii i Afryce południowej. Pawłowa poprosiła szefa kuchni o „coś lekkiego”,  ten zaś stworzył to wiekopomne dzieło. Jak to zwykle bywa, do autorstwa rzeczy genialnych upominają się też inni. Sąsiedzi, Nowozelandczycy, twierdzą, że tort przyrządzono w Wellington, podczas tego samego tournée Pawłowej na wyspie. Do dnia dzisiejszego nie ustalono, czy przepis jest australijski, czy może nowozelandzki, ale to chyba nie ma większego znaczenia, gdyż liczy się jego niezwykły smak…

Atut dodatkowy tortu? Skoro światowej sławy primabalerina podczas tournée mogła sobie pozwolić na ten deser  i zachowała swoją lekkość na scenie, to jest to niezbity dowód na to, że i nam nic nie grozi. A może za jego sprawą staniemy się leciutcy i zwiewni jak primabalerina? Myślę, że warto zaryzykować i spróbować. I choć wspólnie biesiadować jeszcze nie możemy, polecam go gorąco. W zaciszu domostwa, nikt nie będzie widział jak szybko zniknie.

POTRZEBA

/na bezę o średnicy ok. 22 cm/

  • 250 ml białek (u mnie 6 białek z jajek wiejskich w rozmiarze L)
  • szczypta soli
  • 250 g cukru pudru
  • 1 łyżeczka (czubata) mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka octu

Dodatkowo:

  • 400 ml śmietanki kremówki 30% lub 36% (koniecznie schłodzonej)
  • 250 g mascarpone
  • 1—2 łyżki cukru pudru (wg upodobań)
  • kilka listków świeżej mięty do dekoracji
  • sezonowe owoce- maliny, truskawki, borówki listki mięty

Przygotowanie:

Nagrzewamy piekarnik do 160°. Przygotowujemy blaszkę z arkuszem papieru do pieczenia na którym rysujemy koło o średnicy ok. 22 cm.

Białka ubijamy ze szczyptą soli w mikserze. Powinny być ubite na sztywną pianę.
Powoli, ciągle ubijając, dodajemy po jednej łyżce cukru. Po dodaniu całego cukru masa powinna być lśniąca i ciągnąca. Na samym końcu dodajemy przesianą mąkę ziemniaczaną oraz ocet.  Dokładnie mieszamy mikserem. W tym momencie wskazany jest pośpiech. Bezową masę wykładamy na przygotowaną blaszkę. „Zaczesujemy” lekko szpatułką lub łyżką masę do góry. Bezę wsadzamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 160 stopni C.  Pieczemy 5 minut, po czym obniżamy temperaturę do 90—100 stopni C i pieczemy przez kolejne 1,5—2 godziny aż się dobrze wysuszy. Jeśli nabierze lekkich rumieńców i zacznie pękać to możecie być z siebie zadowoleni. Przed Waszymi oczami bowiem jawi się 100 procentowa Pavlova. Pamiętajcie, że każdy piekarnik jest inny. Jeśli zauważycie, że beza za bardzo nabiera rumieńców zmniejszcie temperaturę do 90° szybciej i niechaj się w spokoju suszy. Po upieczeniu pozostawiamy ją w piekarniku do wystudzenia na 1h. (Lepiej niech jest w ukryciu, bo kusi). Następnie delikatnie przekładamy tę kruchą istotę na paterę. Teraz sytuacja robi się jeszcze bardziej nerwowa- wszak jeszcze trzeba przygotować masę…

Dobrze schłodzoną śmietankę ubijamy na sztywną pianę. Do miski przekładamy serek mascarpone. Dodajemy cukier puder i mieszamy rózgą. Dodajemy ubitą śmietankę i delikatnie łączymy w całość. Gotowy krem wkładamy do lodówki. Przed podaniem, do wgłębienia w bezie nakładamy krem. Wierzch dekorujemy owocami. Całość oprószamy cukrem pudrem. Dekorujemy listkami mięty lub melisy.

Zajadając to cukiernicze arcydzieło utwierdzicie się w przekonaniu, że WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE, a ta wyrafinowana słodycz wprowadzi Was w cudowny, błogi nastrój. Smacznego!!!