Miałam w planach zupełnie inny przepis, lecz nieoczekiwane nadejście przecudnej urody zimy, spowodowało zmianę planu. Bowiem to tajemnicze, tytułowe danie, polecam serdecznie po zimowym spacerze lub po prostu jako pomysł na szybki, zimowy obiad. Cóż to takiego, te fuczki? — zapytacie. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Otóż fuczki to łemkowskie placki z dobrej jakości kiszonej kapusty zanurzonej w cieście naleśnikowym. Mają zbliżoną urodę do placków ziemniaczanych jednak smak nieporównywalny. Dla tych, którzy tak jak ja uwielbiają kiszonki, będzie to z całą pewnością ciekawa propozycja. Kuchnia Łemków była bardzo skromna, prosta — wręcz postna. W swej kuchni wykorzystywali plony z ogródka i pól. Moja kapusta niestety nie pochodzi z przydomowego ogródka, ale sama ją ukisiłam i jest przepyszna.
Danie proste, tanie, bardzo szybko się je robi i jest pyszne. Ja przepadłam!
Potrzeba:
500 g kapusty kiszonej (dobre jakościowo)
250 g mąki pszennej
¼ – ½ łyżeczki soli
¼ łyżeczki pieprzu czarnego, mielonego
½ łyżeczki cząbru, suszonego (opcjonalnie)
½ łyżeczki majeranku, suszonego
¼ łyżeczki kminku, mielonego-(koniecznie dla ułatwienia trawienia)
250 g mleka
2 jajka
do smażenia:
masło klarowane, olej
sos:
kwaśna śmietana lub jogurt grecki
Jeśli jogurt grecki to potrzebne będą jeszcze:
1 ząbek czosnku
koperek świeży, lub świeża pietruszka
sól
czarny pieprz
sok z połowy cytryny
Z kapusty odciskamy sok i dosyć drobno ją siekamy (soku absolutnie nie wylewamy!! wypijamy go lub zostawiamy do kwaśnicy 😉 Z mąki jaj i mleka robimy ciasto naleśnikowe- ubijamy ręcznie, lub mikserem, dodajemy przyprawy, mieszamy, dodajemy przygotowaną kapustę, mieszamy. Odstawiamy na chwilę, by uczestnicy tego zlotu zapoznali się ze sobą.
Na rozgrzane masło klarowane nakładamy łyżką niewielkie porcje o maksymalnej grubości 1 cm. Smażymy podobnie jak dobrze nam znane placki ziemniaczane: 2—3 minuty z każdej strony. Zarumienione z nadmiaru emocji placuszki wrzucamy do nagrzanego do 50 stopni piekarnika by nam nie wystygły zanim wszystkie placki potraktujemy w ten sam sposób.
Sos:
Czosnek rozcieramy ze solą, mieszamy z jogurtem, sokiem z cytryny, doprawiamy pieprzem, dorzucamy koperek lub pietruszkę, mieszamy i razem oczekujemy na efekt końcowy — zaserwowanie placków rodzince. To niezmiennie dla mnie ekscytujący moment. Cieplutkie placki otulamy sosem i zajadamy.
Po takim obiedzie najchętniej wgramoliłabym się na zapiecek łemkowskiego pieca, zapewne funkcjonującego w ich chatach do dzisiaj i zapadłabym w błogi sen…
Dobre jedzenie zawsze wprawia mnie w dobry nastrój i wiem, że wszystko będzie dobrze!