Uff, jak gorąco…”, czyli na upały najlepszy jest chłodnik!

W takie gorące, letnie dni jak dzisiaj, nie mam ochoty na syte posiłki. Lubię za to wszelkiego rodzaju chłodniki. Zazwyczaj robię taki, jaki robiła moja mama, gdy byłam małą dziewczynką. Mama wstawała rano, zbierała z działki rzodkiewkę, ogórki, cebulkę, koperek i zanim wyszła do pracy, szykowała chłodnik dla domowników. Stał w dużym garnku w lodówce. Można było raczyć się nim przez cały upalny dzień. Tak jak moja mama rano robię duży gar chłodniku, by cały dzień był do dyspozycji głodnych i spragnionych. Dziś ubolewam jedynie, że mleko nie pochodzi od znajomej krowy z sąsiedztwa (jak to było w moim dzieciństwie) i że warzywa nie są zebrane przeze mnie o poranku z własnej działki, ale magia trwa. Jest to stały, sezonowy punkt programu w mojej kuchni i serwuję to danie swoim córkom od najmłodszych lat.

Cieszę się, że udało mi się je rozkochać w tym prostym daniu. Być może również one będą robić chłodniki swoim dzieciom, wspominając swoje dzieciństwo? Mam taką nadzieję, a przywołując wspomnienia z własnego wiem, że wszystko będzie dobrze.

No to schłodźmy się nieco!

POTRZEBA:

pęczek botwinki

pęczek rzodkiewki

ogórek zielony

pęczek koperku

pęczek zielonej cebulki

0,5 litra wody

1,5 litra zsiadłego mleka, maślanki lub kefiru

2-3 jajka ugotowane na twardo

sok z połowy cytryny lub szklaneczka soku z kiszonych buraków

sól, pieprz do smaku

Przygotowanie:

Botwinę pokroiłam drobno. Ugotowałam w osolonej wodzie, a następnie wystudziłam. Najpierw podgotowuję pokrojone bulwy, a później dorzucam liście. Rzodkiewkę pokroiłam w słupeczki. Ogórek obrałam i pokroiłam w kostkę. Koperek i cebulkę posiekałam. Jajka kroję w kostkę. Wszystkie składniki dodaję do maślanki, mieszam, doprawiam i odstawiam. Chłodnik należy przygotować kilka godzin przed jedzeniem, wtedy wszystkie smaki dobrze się połączą. Wspaniale syci i gasi pragnienie. Jest lekki, smaczny i bardzo zdrowy!