KOBA/STALIN
występuje Aleksander Rubinovas
Edvard Radzinsky
KOBA
reżyseria: Stanislovas Rubinovas
scenografia: Sergėjus Bocullo
premiera: wrzesień 2010
czas trwania: 55 minut
Nazwa spektaklu „Koba” to rewolucyjny pseudonim Józefa Stalina. Historia ta jest opowiedziana z perspektywy przyjaciela Stalina Fudzi. Przez wiele lat Fudżi i Koba wspólne dzielili ostatnią kromkę chleba, aż w końcu udało się im dzielić wspólną radość zwycięstwo, rewolucji. Jednak miłość i oddanie nie wystarczyły Stalinowi, którego intencją było rządzić sercami i umysłami wszystkich. W ten sposób wojownik Koba stopniowo przerodził się w dyktatora Stalina.
Wrogowie Koby zaczęli znikać, szybko zniknęli i niemal wszyscy przyjaciele. Ta historia to opowieść o przyjaźni, która odkrywa paradoks Stalina. Dlaczego eliminował nie tylko wrogów, ale także swoich najlepszych przyjaciół? To opowieść o strachu, który stanowi podstawę do istnienia takich dyktatorów, o strachu, który jest przyczyną najbardziej nikczemnych zbrodni.
„Edward Radziński, rosyjski dramaturg, który jest autorem tej opowieści, nie odkrywa tu wielkich tajemnic czy nieznanych stron życia dyktatora, ale rzecz dramaturgicznie skonstruował bez zarzutu. Aleksandras Rubinovas, litewski aktor, te walory wydobył i wzmocnił przy wsparciu reżysera, a prywatnie swego ojca – Stanislavasa Rubinovasa. Tchnął prawdę w postać Fudżi, odmalowując jego lęk, poniżenie, oddanie i dławioną nienawiść do dawnego druha. Przywołał odważnymi kreskami postać Koby, jego sposób mówienia, gesty i stalowy wzrok, który tak paraliżował otoczenie.
W nieskomplikowanej fabule, ukazującej kaprys wszechwładnego dyktatora, który oszczędził jednego ze swych dawnych przyjaciół (wprawdzie wtrącił go do więzienia za domniemane szpiegostwo na rzecz Japonii, ale po czterech latach zwolnił, a potem uczynił świadkiem swych gruzińskich nostalgii z odśpiewywaniem pieśni „Suliko” włącznie), przegląda się epoka komunistycznej tyranii, stworzonej w imię dobra ludzkości, ale przeciw ludziom. Rubinovas odsłonił tę prawdę raz jeszcze, z sugestywną siłą i artystyczną prawdą. To bodaj najdojrzalsze jego dokonanie w teatrze jednego aktora, krzepiący dowód, jak na scenie dochodzi się do mistrzostwa. Jego poprzednie spektakle polscy miłośnicy teatru jednoosobowego mogli oglądać na wrocławskich festiwalach jednego aktora, przeglądach w Warszawie i Toruniu – jest więc poniekąd w Polsce zadomowiony” (Tomasz Miłkowski).