Świdnicka Środa Literacka – spotkanie z Bartoszem Czarnottą poprowadzi Barbara Elmanowska
25.11.2015,godz.18.00,
Galeria Fotografii, Rynek 44
wstęp wolny

Bartosz Czarnotta (ur. 26 II 1991 w Wałbrzychu), poeta, wikipedysta. Miłośnik poezji Tymoteusza Karpowicza. Wydał „ślepe okna”  (2009) oraz „fermę formy” (2015), publikował w antologiach poetyckich. Prowadzi  poetyckiego bloga „refleksy filmowe”. Jego teksty były tłumaczone na język angielski.

Obraz (7)

Integralną częścią ŚŚL jest Turniej Jednego Wiersza, w którym nagrodą jest 100 zł (należy tylko przyjść i przeczytać SWÓJ wiersz)

Ferma Bartosza Czarnotty – recenzja tomiku

„Ferma formy” stawia czytelnika przed koniecznością odpowiedzi na fundamentalne pytanie o istotę poezji, zwłaszcza poezji współczesnej. Na gruncie teorii wiersza współczesnego wśród wielu definicji znajdujemy i takie, które za wiersz uznają każdą wypowiedź rozpisaną na wersy, a nawet to wszystko, co poeta zamieszcza w tomiku wierszy. W połowie lat 90. pojawia się grupa poetów m.in. Adam Wiedemann, którzy próbowali tworzyć poezję ‘bez wierszy”. A wiele lat wcześniej Edward Stachura uważał, że „wszystko jest poezją”. Nie powinny więc dziwić dwu- a najwyżej trzywersowe wiersze, „fermy form”, które Czarnotta tytułując kolejnymi dniami tygodnia grupuje je w siedmiu częściach. A tytułowa „ferma” (farma) to gospodarstwo rolne, które nastawione jest na określoną produkcję czy, w znaczeniu anglosaskim, gospodarstwo rolne prowadzone na wzór przedsiębiorstwa. Tu „ferma formy” to chyba jednak „ferma produkująca określone formy wiersza”. Tytuł ten jest więc wielopoziomową i niejednoznaczną metaforą. Wiersze te zwracają uwagę nie tyle jednak swoją strukturą, ale niezwykle rozbudowaną warstwą językowo – brzmieniową.

Język zapewne jest też bohaterem tych wierszy. Natomiast poeta w akcie twórczym szuka wyrazu adekwatnego do danej refleksji, emocji czy wyobraźni. Czarnotta z dużym pietyzmem odnosi się do języka, który zdaje się cały czas odkrywać na nowo. Tworzy konstrukcje, które zaskakują odbiorcę, ale też prowokują do szukania, często głęboko ukrytych sensów odnoszących się do emocji, pr4zeżyć, które nie mają w języku ekwiwalentu słownego. W takiej sytuacji poeci tworzą nowe formy słowotwórcze czy fleksyjne, co jest dość powszechną praktyką poetów lingwistów. Natomiast Czarnotta nowych znaczeń szuka przede wszystkim poprzez tworzenie zaskakujących kontekstów znaczeniowych, w których powstaje nowe pole semantyczne wyrazu nazywającego to, co zdaje się być niewyrażalne. A to też może być istotą poezji. Można to odnieść do wszystkich wierszy „fermy form”, a najlepsza tego ilustracja może być wiersz: „mróz mrze / i marzy/o twarzy” czy zamykający zbiór dystych: „biegle broczy / brud warkoczy”. Te niezwykle urokliwe konstrukcje językowo–brzmieniowe stawiają jednak czytelnika przed trudnym zadaniem, kiedy ten stara się poszukiwać w nich ukrytych znaczeń. A może to tylko gra słowna i jak dla wielu lingwistów tematem wiersza jest tylko język?

Wiersze Czarnotty z „fermy form” są też znacznie krótsze od zamieszczonych w „Ślepych oknach”. Bliska mu warsztatowo Krystyna Miłobędzka swój tomik „gubione” kończy wierszem bez tytułu, którego tekst zredukowany został do jednego wersu i słowa „mów!”. Ciekawe więc będą zapewne kolejne propozycje autora „fermy form”, oby tylko nie trzeba było na nie czekać kolejnych sześć lat.

Zdzisław Grześkowiak