SŁOŃ – MUTYLATOR

autorka recenzji: Natalie Śliwa

Słoń największy nie tylko na sawannie, czyli o zeszłorocznym Mutylatorze

Niezależnie od tego, czy uznajemy się za wieloletniego znawcę polskiej sceny hip-hopowej, czy za osobę, która okazjonalnie odpali przy znajomych „Jestem Bogiem” Paktofoniki, niemal każdy słyszał kiedyś o Wyższej Szkole Robienia Hałasu albo zauważył gdzieś skrótowiec WSRH. To właśnie poznańska grupa muzyczna założona w 2006 roku przez zaprzyjaźnionych raperów – Sebę Warzechę (pseudonim Shellerini) i Wojtka Zawadzkiego – Słonia, dla którego WSRH okazało się być żyłą złota i pierwszym dużym krokiem na drodze kariery. Zajawka muzyczna i niekonwencjonalny styl Zawadzkiego dawały o sobie znać już we wczesnych latach dwutysięcznych, kiedy od czasu do czasu w oczy mógł rzucić się jego pseudonim, figurujący na featach u artystów takich jak P.A.G. i Hirass. To w 2008 roku na świat naszej sceny undergroundowej zrzucono bombę na miarę Little Boya, czyli pierwszy nielegalny album WSRH. W przeciągu kolejnych lat Słoń stał się liderem krajowej muzyki hip-hop i reformatorem jej dotychczasowej postaci. Każdy osiedlowy dres i zbuntowany nastolatek bujał głową do utworów takich jak „Love Forever”, „Dzieci Ognia”, czy „Bezdech”.

„Holocaust i Wąglik – te rzeczy stworzył człowiek
Sadystyczne porno z udziałem ciężarnych kobiet
Między diabłem a Bogiem żyją ogłupieni ludzie
Strach, przemoc, kłamstwa, wojny i zepsucie
Niektórzy chcą stąd uciec, ale nie mają dokąd
Wymieszanie piekielnego ognia z poświęconą wodą
Modlitwy nie pomogą jeśli Bóg Cię nie słucha
Jedyny pewnik dotyczący życia to kostucha
Zanim wyzioniesz ducha i nadejdzie smutny koniec
Wyprujesz sobie flaki, żeby żyć na poziomie”

Zawadzki przenosi muzyczną fikcję literacką do nowego wymiaru. Wulgarne, odrażające, szczere – takie właśnie jest uniwersum postaci Słonia. Niezależnie od wieku, jego muzyka w każdym z nas wzbudzi chociaż nutę duszonego wewnątrz niepokoju. Twórczość Wojtka to wielka, bezpruderyjna satyra, akompaniowana przez ciężkie, nieregularne bity i gościnne udziały wielu wpływowych ludzi polskiego hip-hopu (m. in. Szpaku, Guzior, Paluch). Jego teksty to najbardziej gorszące opisy i historie, ubrane w idealnie współgrające ze sobą zwrotki, a jednocześnie przemyślany manifest, otwierający oczy na spaczenie współczesnego świata. Temat kościelnej pedofilii, prostytucji, brutalnych morderstw, samobójstw, prześladowania – można by tak wymieniać w nieskończoność, bo Słoń w swojej twórczości przerobił już praktycznie wszystko. To jeden z nielicznych artystów na skalę światową, którym tabu od zawsze zwisa i powiewa.

Dla osób zaznajomionych ze Słoniem nie było więc zdziwieniem, że wydany w październiku 2018 solowy album artysty, „Mutylator”, klimatem nie ustępuje poprzednim dwóm. Jako owoc współpracy Zawadzkiego z uznanymi współczesnymi producentami, takimi jak Soulpete i The Returners oraz czołówką pionierów horrorcore’u, w tym Řeznikiem, Opałem oraz G-Mo Skee, album można uznać za niemal skazany na sukces. Już trzy miesiące po swojej premierze, Mutylator mógł poszczycić się statusem Złotej Płyty i 1. miejscem na liście sprzedaży wg OLiS. Pod względem lirycznym, najnowszy album Słonia jest największym popisem w jego karierze. Roi się w nim od błyskotliwych porównań, metafor i nawiązań do współczesnej popkultury. W utworze „Sicario” wspomniany zostaje m.in. ubiegłoroczny horror „Ghostland” oraz film „Elephant”, opisujący tragiczną strzelaninę w szkole Columbine. W „Suko” możemy usłyszeć o postaciach takich jak Yoda z „Gwiezdnych Wojen” albo Popeye, kultowy marynarz z amerykańskich komiksów. Słuchając pozostałych tracków najpewniej zwrócimy uwagę na nazwiska takie jak Osbourne, Twain, Narutowicz, Braun, Kyle. Nieważne, co przyjdzie wam do głowy – Miś Colargol, Azkaban, czy nawet Wampir z Bytowa – Mutylatorowi najpewniej to nie umknęło. Począwszy od tytułowego, gustownie obskurnego „Mutylatora”, poprzez dwuczęściową historię z „Butterfly” (będącą, notabene, najdłuższym storytellingiem Wojtka), hip-hopowy banger z udziałem Szpaka – „Sicario”, aż do zamykającego tracklistę „Zombie Hunter 2000”, album stanowi zbiór nienagannie zrealizowanych, humorystycznych i brutalnych opowieści z dysfunkcyjnego uniwersum Słonia, których po wielokrotnym przesłuchaniu płyty wciąż pragniemy poznać więcej. Warto też zwrócić uwagę na niezwykle świadomy dobór bitów oraz genialnie zrealizowany mastering. Już w otwierającym tracklistę, wspomnianym wcześniej „Mutylatorze” zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, kiedy cichy, metaliczny dźwięk przeistacza się w ciężki, surowy i intensywny bit od Matheo, którego można już nazwać Mozartem w swojej dziedzinie. Moim osobistym faworytem z albumu jest „Luna” – wyjątkowo, jak na Słonia, spokojny utwór w kolaboracji z Opałem i Řeznikiem. Brainfreezer wykonuje przy bicie zawodową robotę – jest cicho, klimatycznie, adekwatnie do zwrotek Zawadzkiego. „Luna” nie jest tylko piosenką, a całym doświadczeniem, podróżą przez umysł i fragment życia obłąkanego mordercy z niewielkiej wioski. Za album „Mutylator” Zawadzkiemu i całej ekipie produkcyjnej należy się wielki szacun – chapeau bas, bowiem Słoń po raz kolejny zaznaczył swoją pozycję na polskiej scenie muzycznej.

POSŁUCHAJ ALBUMU: http://bit.ly/RecSlon