Recenzja została nagrodzona w 8. edycji Świdnickich Recenzji Muzycznych – konkursu, które daje lokalnym fanom muzyki wpływ na repertuar koncertowy Świdnickiego Ośrodka Kultury. Pełne zestawienie najlepszych płyt i nadchodzące koncerty na stronie: https://sok.com.pl/recenzje/

autor: Kacper Sikora

Dance Like Dynamite – Litania kłamstw

Uwielbiam chodzić na koncerty. Dlaczego? Jest wiele powodów, ale jeden z nich to możliwość odkrycia nieznanych zespołów. Tak było w przypadku sopockiej grupy Dance Like Dynamite, która supportowała Me and That Man.

„Litania kłamstw” to ich trzeci album i już od samego początku tworzy klimat – te stemple, wraz z podkreślonym basem oraz gitarą, doskonale budują napięcie. Deklamacja wokalisty świetnie z tym współgra. Partie perkusji też dokładają swoje pięć groszy. Trans połączony z rockowym pazurem to dobre otwarcie a do tego niebanalny tekst – wyczuwam podobieństwo do Republiki. Sposób ekspresji, trochę też wokal, to mi się ułożyło w jedną spójną całość. Utwór „Szukam” jest bardziej dynamiczny, choć potem znowu następuje zmiana tempa. Jest tu trochę więcej wirtuozerii, do tego zabawa głosem Krzysztofa, no i mocne zakończenie. „Nie ma Nas” to intensywniejsze partie perkusji, bardzo różnorodna ekspresja a z zagranicznych porównań do głowy przychodzi mi Serj Tankian, znany głównie jako frontman System of a Down. Instrumenty dęte również mnie ucieszyły bo świadczą o kreatywności grupy. Ciekawy noisowy zabieg. Inne otwarcie ma kompozycja „Diamenty żyją wiecznie” z gościnnym wokalem Agnieszki Rassalskiej. Jest to naprawdę dobra ballada a jeśli chodzi o wokal, to znowu ze znanych podobieństw – Kora. Niemieckojęzyczny „Geheimnis” przywodzi na myśl Tilo Wolffa ze szwajcarskiej grupy Lacrimosa, którą więcej niż lubię. „Nattasang” rozpoczyna się deklamacją kolejnego gościa – Uli Zaleśkiewicz, no i znowu tematyka kosmosu, jeszcze ta melancholia, po raz kolejny Lacrimosa. Indrustialniej zrobiło się na „Ból jest niewidoczny” z core’owymi breakdownami i gitarmi. Do tego znowu te twisty wokalne i końcówka należąca do perkusisty. Znany już wcześniej trans i psychodelia powracają w utworze „I popłyną łzy”, wraz z mocniejszymi i spokojniejszymi riffami gitar, połączonymi ponownie z wyważoną wirtuozerią. „Są takie chwile” też jest niebanalny, ponownie słyszymy instrumenty dęte, ale również pianino, radio w tle z przemawiającą w nim Wiolettą Noch, ewidentnie artystyczna kawiarnia lub lokal, bez dwóch zdań z bardzo odległych czasów. Jeszcze wątek duszy w to wszystko wpleciony, autorstwa Kazimierza Przerwy-Tetmajera, jednego z moich ulubionych poetów. „Człowiek stworzył sztukę” to trochę powrót do tego co znane, ale czy to źle? Jak dla mnie zdecydowanie nie. „Sto tysięcy słońc” ma znowu kilka kolejnych stempli, muzycznie jest mroczniej, ale to dobrze. „Koszmar minął” to znowu melancholia i wspomagający wokal Tomasza. Spokojny koniec, ale przez to bez skazy.

Album „Litania kłamstw” jest dla mnie podróżą w przeszłość. Muzycznych skojarzeń miałem niespodziewanie wiele. Wiersza przedstawiciela Młodej Polski też się nie spodziewałem. Mieszanka transu, noisu, progresji, elementów corr’owych, indrustialnych, trochę gotyckich i rockowych. Jeszcze nietuzinkowe wokale Krzysztofa, Tomasza oraz Agnieszki. Zagadkowa okładka również autorstwa Krzysztofa ,,Sado” Sadowskiego. Różnorodność a przy tym bezdyskusyjna spójność liryczno-muzyczna. Jeden z najlepszych albumów 2021 – może przez to nawiązanie do wielu zespołów, wokalistów, poetów, których Dance Like Dynamite zinterpretowali. Polecam płytę w ciemno, jednocześnie cieszę się, że w ciemno ją kupiłem.